Blogooblatywacz Blogooblatywacz
1004
BLOG

Ks. Mądel-Hypki wygłasza kazanie o 'prawicowej fizyce'

Blogooblatywacz Blogooblatywacz Polityka Obserwuj notkę 15

Mocna rzecz. Gorąco zachęcam do przeczytania całości:

"Warto zaprosić Biniendę do Polski, żeby go raz na zawsze skompromitować. Na Pierwszy lepszy inżynier konstruktor lotniczy bez trudu wykaże mu szkolne błędy. Wyliczenia Biniendy to typowa „prawicowa fizyka” pod z góry przyjętą tezę. Jeśli rzeczywistość nie zgadza się z oczekiwaniami, to tym gorzej dla rzeczywistości. Binienda nie ma pojęcia o czym mówi. Nie zna historii wypadków lotniczych ani zasad konstrukcji samolotów, a cała jego symulacja oparta jest na prymitywnych uproszczeniach. Nawet jeśli komputer będzie to liczył rok z okładem, to i tak dojdzie do bzdurnych wniosków.
Zderzenie samolotu z drzewem to nie jest zderzeniem dwóch wyrwanych z kontekstu obiektów. Drzewo w takim zderzeniu nie łamie się, jak zakłada niedouczony Binienda, pod wpływem siły przyłożonej z boku do pnia, ale raczej pod wpływem siły działającej wzdłuż pnia, zmierzającej do wyrwania drzewa z korzeniami, bo dynamika zdarzenia jest taka, że po naruszeniu konstrukcji skrzydła, które co prawda jest mocne, ale obliczone na przenoszenie zupełnie innych naprężeń, działających w zupełnie innym kierunku, pień i inne elementy drzewa zostają uwięzione w szybko poruszającym się skrzydle, więc pojawiające się siły szybko zmieniają swoje wypadkowe w taki sposób, że drzewo przejmuje naprężenia działające w kierunku, w którym ma ono największą wytrzymałość, a tymczasem na skrzydle pojawiają się naprężenia działające w kierunku, w którym jest ono konstrukcyjnie najsłabsze. Niezależnie jednak od przebiegu takiego zderzenia, nigdy nie przypomina ono, jak twierdzi Binienda, ścinania drzewa przez skrzydło czy ścinania skrzydła przezd drzewo, ale raczej zrywania i rozrywania obu obiektów. Mówiąc prościej, wektory głównych sił działają w innych kierunkach niż to sobie Binienda wyobraża, a nadto stale się zmieniają, a skutki są takie jak w Smoleńsku i setkach podobnych wypadków, tzn. nawet niewielkie nieruchome przeszkody potrafią zniszczyć przelatujący samolot.
Binienda liczył ponoć siły pojawiające się w chwili zderzenia dwukilogramowego fragmentu pianki izolacyjnej ze skrzydłem promu kosmicznego. Pianka w przeciwieństwie do drzewa była obiektem swobodnym, a mimo to z racji niewielkiej masy w stosunku do swej powierzchni szybko traciła prędkość po oddzieleniu się od zbiornika promu, więc w chwili gdy dotarła do krawędzi natarcia skrzydła promu różnica prędkości była na tyle duża, że powłoka termiczna skrzydła zostało nieodwracalnie uszkodzona, co przy potwórnym wejściu w atmosferę doprowadziło do jego szybkiej destrukcji.
Binienda nie jest autorem programu pozwalającego wyliczyć siły działające w wypadku promu, wykonawał jedynie eksperymenty zamówione przez NASA. Jeśli chce się zająć wypadkiem Smoleńskim, to niech się douczy albo niech cierpliwie poczeka, aż mu ktoś dostarczy poprawny model teoretyczny i zleci jakieś eksperymenty. Po błędach, jakie już popełnił, nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał mu cokolwiek zlecać, ale ponieważ niektórzy niedouczeni politycy powołują się na jego symulacje, warto go zaprosić i z konfrontować ze specjalistą, który mu wykaże szkolne błędy."

bepiotr.salon24.pl/342403,czy-red-igor-janke-zorganizuje-debate-z-dr-binienda#comment_4984166

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka